top of page
Szukaj

Co pani myśli o LGBT? Czy to prawda, że 60% gejów to pedofile? O tym, kto naprawdę krzywdzi dzieci



To nie jest wpis spowodowany niedawnymi bulwersującymi i przerażającymi wydarzeniami z Białegostoku, jednak nie sposób się do nich nie odnieść, poruszając temat społeczności LGBT, czy raczej LGBTQIAP+ i oszczerstw, jakie padają pod jej adresem. Skąd w ogóle taki temat tutaj? Ponieważ, wbrew pozorom i przewidywaniom niektórych ekspertów, to nie jest temat, który młodzież ignoruje i o który nie pyta. Zacznijmy jednak od początku.

W ostatnich miesiącach bardzo widoczna w przestrzeni publicznej stała się kampania STOP PEDOFILII!, której logo to przekreślona tęcza.

Banery promujące tę kampanię w przestrzeni publicznej (np. przy szczególnie uczęszczanym w Warszawie wejściu do metra Centrum, tzw. patelni) już z daleka grzmią i pytają złowieszczo: "Czego lobby LGBT chce uczyć dzieci?".

Autorzy oczywiście nie pozostawiają nas długo w niepewności i spieszą z odpowiedzią:


"Lobby LGBT chce uczyć: 4-latki masturbacji, 6-latki wyrażania zgody na seks, a 9-latki pierwszych doświadczeń seksualnych i orgazmu".

Głosy - kobiecy i męski - na zmianę nawołują z głośników do podpisania petycji, projektu ustawy, mającej chronić nasze dzieci przed tym całym złem - przed seksualizacją, masturbacją, zgodą na seks i pierwszymi doświadczeniami seksualnymi i orgazmami. A co najważniejsze, to wszystko okraszone jest niesamowicie negatywnie nacechowanym hasłem STOP PEDOFILII!, wobec którego wręcz nie można przecież przejść obojętnie.


Skąd wzięły się te tyleż śmiałe, co niedorzeczne stwierdzenia z baneru? Z błędnej interpretacji dokumentu dotyczącego edukacji seksualnej i wytycznych zaproponowanych przez Światową Organizację Zdrowia (WHO); właściwie nie tyle interpretacji, co braku umiejętności czytania ze zrozumieniem. Ale, ale... Kto chce uczyć 9-latki pierwszych doświadczeń seksualnych (pomijając mało istotną kwestię, że doświadczenie zdobywa się w toku życia i nikt go nas nie uczy) i jak miałoby to wyglądać? Co ma wspólnego tęcza z pedofilią? Co pani myśli o LGBT? Czy to prawda, że 60% gejów to pedofile? Co to jest lobby LGBT? To tylko kilka pytań, jakie wyszły od dzieciaków na naszych zajęciach. Dlaczego te pytania w ogóle się pojawiły? Przecież w programie takich zajęć nie przewidziano. Nie uznano ich zatem za konieczne ani chociaż potrzebne. Dlaczego więc, mimo to, padają takie pytania? Czy to dowód na ogromną siłę oddziaływania rzekomego lobby LGBT? Nic podobnego. To, między innymi, dowód na siłę oddziaływania rodziców.


Dzieciaki nie są ślepe, głuche ani bezrozumne, o czym rodzice zdają się czasem zapominać dla własnej wygody. A gdy w końcu padają niewygodne pytania, rodzice często zbywają je tekstami w stylu: "porozmawiamy o tym, jak dorośniesz" lub, co gorsza "to sprawy dorosłych, i tak nie zrozumiesz" i (według siebie) mają problem z głowy.

Tymczasem właśnie stracili kolejną szansę na nawiązanie z dzieckiem dobrego kontaktu, pozwalającego budować wartościowe relacje i, z czego również często nie zdają sobie sprawy, nie tylko nie stłumili dziecięcej ciekawości, ale wręcz ją podsycili. Ponadto, dziecko prawdopodobnie więcej nie przyjdzie już do nich z żadnym pytaniem z takiej dziedziny. Zostało odepchnięte. Teraz będzie szukać informacji na własną rękę - w internecie, na stronach porno, wśród rówieśników, którzy wiedzą tak samo mało, jak oni. Skutki takiej edukacji łatwo można sobie wyobrazić.


Ale co to ma do LGBT i pedofilii? Wszystko. Rodzice nie zawsze mają świadomość tego, że młodzi słyszą, co mówi się w domu, jakie się głosi poglądy. A oni nie tylko słyszą, ale i o tym między sobą rozmawiają. Jednak z nimi nie rozmawia nikt. W konsekwencji dzieciaki często używają słów, których znaczenia nawet nie znają, bezkrytycznie i bezrefleksyjnie powtarzają zasłyszane ekstremalnie radykalne opinie, bez mrugnięcia okiem. Co więcej, gdy ktoś się z nimi nie zgadza, reagują agresją. Dlaczego? Bo czerpią wzorce od dorosłych, którzy tak właśnie reagują. Skoro ktoś bliski dziecku tak zaciekle broni swoich poglądów, które nazywa fundamentalnymi wartościami, to jak to może być złe? Skoro wszystkie odmienne od własnej opinie, bliski dziecku dorosły nazywa atakiem na polską rodzinę i chrześcijańskie wartości, to jak można na taki atak nie odpowiedzieć? Jak można się nie bronić? Przecież to ważne rzeczy. Rodzina. Dom. Porządek, jaki zna dziecko. Każdy chce bronić swojego domu, który, jak dziecko słyszy w domu / telewizji / internecie / szkole / przestrzeni publicznej / kościele / środowisku rówieśniczym, ktoś właśnie chce mu wyrwać, zniszczyć go i zdewaluować. A przecież, jak głosi powiedzenie, najlepszą obroną jest atak. Zatem dziecko także przystępuje do ataku. Na dobrą sprawę nie wiedząc nawet, kim jest to tajemnicze lobby LGBT, ale ważne, że ktoś powiedział, że chce zniszczyć Polskę i polską rodzinę oraz krzywdzić dzieci. Choć trudno w to uwierzyć, niektórym, nie tylko młodzieży (!), to naprawdę wystarcza!


Oczywiście, że ta kampania nie umknęła uwadze moich dzieciaków. Oczywiście, że niejedna klasa przyszła do mnie z pytaniami, o co tu właściwie chodzi. Co to jest ta seksualizacja, to lobby LGBT i o co cała ta wojna. Z początku lekko mnie zmroziło, przecież uczę w publicznej szkole. Zażartowałam, że chyba mnie lubią i chcą, żebym straciła pracę, skoro mamy poruszać tak kontrowersyjne tematy spoza podstawy programowej. I wtedy ruszyła lawina. Młodzi oburzyli się, że rządzący nie chcą, żeby oni nic wiedzieli, skoro nie uwzględniają takich kwestii w programie. Byli zbulwersowani tym, że ktoś chce decydować za nich, czego mogą, a czego nie mogą się uczyć i tym, że wiedza, którą przekazuje szkoła jest w ich opinii kompletnie nieaktualna i odrealniona. Już w szóstej klasie, czy to się dorosłym podoba czy nie, mam do czynienia z młodymi osobami, które mają własne poglądy, które chcą zdobywać wiedzę, dyskutować, wymieniać się opiniami i pracować na zmianę, jak to określili, zaściankowości, z którą nie chcą być kojarzeni ani tu, w Polsce, ani tym bardziej za granicą. Niestety, nie wszędzie tak jest. Zdecydowanie gorsza sytuacja ma miejsce tam, gdzie z dzieciakami nikt nie rozmawia.


W jaki sposób odpowiadam na ich pytania? Spokojny, rzetelny, naukowy, wyważony. Moją misją jest pomoc i informacja, nigdy indoktrynacja. Wyłącznie w taki sposób pracuję.


Co mogę Wam powiedzieć o homoseksualizmie? Że jest. Kropka. Nie jest jakiś, nie jest wspaniały ani demoniczny, on po prostu jest. Czy Wam się to podoba, czy nie, czy to akceptujecie, czy nie. Homoseksualizm był, jest i będzie.

A wracając do inicjatywy STOP PEDOFILII!, nawet nie wiem, od czego zacząć. Sprostowania wymaga tyle informacji, a wyjaśnienia tyle pojęć... Domyślam się, że akurat Tobie pewnie nie muszę ich tłumaczyć, mam rację? Jednak sama wielokrotnie przekonałam się, że ludzie wpadają w pułapkę myślenia, że skoro oni coś wiedzą i coś jest dla nich oczywiste, to zapewne jest tak też dla innych. To ogromny błąd. A ta odrażająca i dezinformująca kampania na tym właśnie bazuje - na niewiedzy, strachu, poczuciu zagrożenia i ogromnym ładunku emocjonalnym.


Seksualizacja to proces, w wyniku którego wartościowanie kogoś jest dokonywane z punktu widzenia atrakcyjności seksualnej.


Pedofilia to rodzaj parafilii: stan, w którym głównym lub wyłącznym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest kontakt z dziećmi w okresie przedpokwitaniowym lub wczesnej fazie pokwitania.


Homoseksualizm, homoseksualność to pociąg romantyczny, seksualny i/lub zachowanie seksualne pomiędzy osobami tej samej płci. Obok heteroseksualizmu i biseksualizmu jest jedną z trzech głównych orientacji seksualnych w ramach kontinuum seksualnego.


W jaki więc sposób można dojść do wniosku, że te trzy pojęcia wchodzą w jakąś korelację lub, co gorsza, że 60% gejów to pedofile? Gdzie jest powiązanie? Postanowiłam to sprawdzić i któregoś dnia podeszłam do osób zbierających podpisy w tej inicjatywie w centrum Warszawy. Zapytałam, na jakie dane się powołują, skąd posiadają taką wiedzę. Okazało się, zmierzając do meritum, że takich badań nie ma, że nie istnieją. A pseudowiedza przez nich przekazywana to efekt szkolenia wstępnego dla wolontariuszy. I to wszystko. Innymi słowy - ktoś im to po prostu powiedział, a oni bezkrytycznie powtarzają zasłyszaną (niesamowicie krzywdzącą!) opinię. Opinię. Nie fakt, nie informację. Opinię. Na moje pytanie, czy zdają sobie sprawę, jak destrukcyjny wpływ może mieć głoszenie takich mądrości na młodych ludzi, na ich relacje rówieśnicze i rodzinne, na samoocenę i wreszcie nawet na prawdopodobieństwo potencjalnego samobójstwa, niestety nie raczono mi w ferworze walki o lepsze jutro odpowiedzieć. W toku rozmowy, gdy wreszcie zorientowano się, że reprezentuję zupełnie inne poglądy oraz, gdy spytałam, czy konotacja pomiędzy homoseksualizmem a pedofilią powstała na postawie badań przeprowadzonych w środowisku kościoła katolickiego, poleciały w moją stronę wyzwiska. Tego dnia nie zarobiła na mnie żadna kawiarnia, bo ciśnienie miałam już dostatecznie wysokie. Ale wiele osób to podpisze, głównie za strachu i niewiedzy. Jestem tego w pełni świadoma i właśnie to przeraża mnie najbardziej.


Z tego samego strachu wynika tak ogromny opór, który przeradza się w agresję. Opór przed obcym, nieznanym, nierozumianym. Przed demonizowanym, niejednokrotnie przez najbliższych, środowisko czy grupę rówieśniczą. A może opór przed znienawidzonym? Przed własnymi wypieranymi od lat skłonnościami, zepchniętymi na samo dno świadomości? Takie teorie też się pojawiają, że najgłośniej krzyczą ci, którzy sami są niepewni swojej seksualności, swojej męskości czy kobiecości. Bowiem najmniejsza zmiana w dotychczasowych, znanych i wdrukowanych schematach, normach lub pełnionych rolach społecznych momentalnie wywraca świat do góry nogami, a skrzętnie wypracowana stabilizacja i uprzywilejowana pozycja, mam wrażenie, że szczególnie w przypadku białych, heteroseksualnych mężczyzn, traci na wartości. Nic więc dziwnego, jak silny sprzeciw może to wywoływać i jakie pokłady agresji uwalniać. A to wszystko dla obrony własnego terytorium, jedynego miejsca, w którym te jednostki mogą poczuć się bezpieczne i docenione. Niestety najczęściej dzieje się to kosztem innych - szczególnie kobiet, mniejszości rasowych i etnicznych, czy właśnie osób LGBT+.


Odnoszę ponadto wrażenie, że ci ludzie są często niezdolni do samodzielnego, krytycznego myślenia, świat widzą czarno-biało i albo ktoś jest z nimi, albo przeciw nim. A jeśli przeciw, to oczywiste, że jest ich wrogiem. Wroga trzeba zdewaluować, zastraszyć, ośmieszyć, poniżyć, zaatakować i zniszczyć. To wszystko tylko po to, żeby czuć się bezpiecznie. Mówię NIE. Nie wychowujmy kolejnego takiego pokolenia! Nie zasilajmy następnych bojówek z Białegostoku!

Chciałabym się tak nie unosić. Chciałabym nie mieć takiego gniewu w sobie. Chciałabym znaleźć w sobie więcej empatii i zrozumienia dla tych zaciekle walczących osób, które przy okazji szargają symbole narodowe. Chciałabym wierzyć, że remedium na tę niepokojącą sytuację i przybierającą na sile tendencję społeczną jest edukacja i tolerancja. Ale jestem tylko człowiekiem. I, podobnie jak wszyscy, zaczynam się bać. Nie mogę jednak pozostać obojętna, gdy ludziom dzieje się krzywda. Nie ma na to we mnie zgody i nigdy nie będzie. Zawsze twierdziłam, że nie wierzę w żaden ekstremizm i że żadna skrajność nie jest dobra. Czy zmieniłam zdanie? Nie wiem. Odnoszę nieodparte wrażenie, że nadeszły czasy, kiedy nie ma już w zasadzie wyboru i wręcz trzeba opowiedzieć się po którejś ze stron. Ja wychodzę na ulicę z tęczową torbą. Od ponad roku. Mieszkam w okolicach stadionu i wiem, że czasem ryzykuję, że znowu spotka mnie jakaś zaczepka, jak to miało miejsce w przeszłości. A mogłabym przecież zostawić tę cholerną torbę w domu. Ale nie zamierzam.

0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page