top of page
Szukaj

Gdy nic nie idzie zgodnie z planem, czyli jak radzić sobie z trudnymi emocjami na lekcjach WDŻ?



Gdy pracujemy z grupą dzieciaków, zawsze coś może nas zaskoczyć. Powiedziałabym nawet, że jest o wiele większe prawdopodobieństwo, że nic nie pójdzie zgodnie z planem niż że będzie dokładnie tak, jak to sobie wyobrażamy. Niezależnie od naszego doświadczenia i czasu poświęconego na dopracowanie scenariusza zajęć w najdrobniejszych nawet detalach, coś na pewno będzie nie tak. I wiecie co? To bardzo dobrze! W końcu lekcja z młodzieżą w okresie dojrzewania jest jak operacja na żywym organizmie - sytuacja jest bardzo dynamiczna i w każdej chwili może się diametralnie zmienić - zarówno na lepsze, jak i na gorsze, a my powinniśmy nie tylko być na to przygotowani, a wręcz się tego spodziewać. Niestety mam wrażenie, że ani studia pedagogiczne (ani nawet psychologiczne) nie przygotowują studentów i studentek odpowiednio do takiego typu pracy. Najwięcej uczy nas po prostu własne doświadczenie, niejednokrotnie zdobywane dużym kosztem emocjonalnym. Dlatego najbardziej zabrakło mi na studiach kluczowej rady, która mogłaby brzmieć miej więcej tak:


Nie bierz wszystkiego do siebie i nie traktuj nieudanych lub odbiegających od pierwotnego planu czy scenariusza lekcji jako osobistej porażki! Co więcej, to mogło być tylko Twoje odczucie!

Myślę, że gdyby ktoś powiedział mi to wcześniej i zwrócił moją uwagę na mnogość pozytywów i możliwości rozwoju wynikających z konieczności improwizacji na lekcjach, kilkanaście moich wieczorów z pewnością byłoby bardziej radosnych. Żeby przybliżyć trochę to, o czym właściwie mówię i co tak naprawdę może pójść nie tak, omówię pokrótce 5 trudnych emocji i zachowań, które wcale nie pojawiają się rzadko (zwłaszcza na początku pracy z nową grupą), a z pewnością zakłócą przebieg każdej starannie zaplanowanej lekcji. Ale, przypominam, to od nas jedynie zależy, czy potraktujemy to jako problem, czy też wyzwanie i okazję do nawiązania lepszego kontaktu z uczestnikami i uczestniczkami naszych zajęć.


 

#1: Wstyd

Jak poznać, że mamy do czynienia ze wstydem?

Wzrok dzieciaków wbity w podłogę, martwa cisza w klasie, w myślach zapewne gorliwe modlitwy o to, żeby nie padło żadne pytanie, a jeśli się to (o zgrozo!) wydarzy, odpowiadanie na okrętkę, by za wszelką cenę uniknąć słów takich jak seks, stosunek, penis, cipka, miesiączka, sperma itp. W tę kategorię wpisuje się również pełne przerażenia: Co będziemy robić na tych zajęciach?, wypowiedziane zresztą z ogromnym trudem przez jakiegoś śmiałka na początku roku szkolnego.


Jakie mogą być tego przyczyny?

Przyczyną takiego zachowania grupy najczęściej są po prostu opinie zasłyszane na temat zajęć WDŻ - od rówieśników, starszych znajomych, rodzeństwa, rodziców, wyczytane w internecie, ale i przekazy pewnych środowisk na temat edukacji seksualnej, odbijające się szerokim echem w przestrzeni publicznej (o czym wspominałam tutaj). Istnieje też możliwość, że dzieciaki mają niekoniecznie pozytywne doświadczenia z przeszłości - może już mieli lekcje Wychowania do Życia w Rodzinie lub warsztaty z edukacji seksualnej, które w jakiś sposób ich zawiodły - czy to sposobem prowadzenia, czy to podejściem lub poglądami osoby prowadzącej. Być może również w ich domach rodzinnych nie podchodzi się swobodnie do tematów związanych z seksualnością, więc, co naturalne, tym bardziej w szkole w obecności kolegów i koleżanek z klasy, których aprobata jest właściwie kluczowa na tym etapie rozwoju oraz obcej osoby dorosłej, trudno o luz i swobodę.


Jak sobie radzić?

Przede wszystkim: wysłuchać. Co? Wysłuchać milczącej klasy? Dokładnie tak. Dzieciakom najlepiej oznajmić otwarcie, że wyczuwa się napiętą atmosferę oraz, że to jest zupełnie normalne. Wprowadźmy zasadę dyskrecji, co oznacza, że dopóki niczyje zdrowie ani życie nie jest zagrożone, wszelkie rozmowy zostają między nami. Nie naciskajmy. Nie zaczynajmy z grubej rury. Zapomnijmy na razie o tematach stricte seksuologicznych, fizjologicznych. Skupmy się najpierw na aspektach psychologicznych lekcji WDŻ - porozmawiajmy o relacjach, o dobrostanie psychicznym, o spędzaniu czasu wolnego, o miłych wspomnieniach związanych z najbliższymi, o rodzinie, o szacunku, zaufaniu i miłości. Można też odejść od tradycyjnego siedzenia w ławkach, usiąść w kółku, na poduszkach, stołach, na podłodze, a jeśli mamy sprzyjającą pogodę, wyjść z budynku i przejść się na krótki spacer po terenie szkoły. Warto zaproponować swobodną rozmowę na temat tego, co może stanowić problem. Chodzi o złe doświadczenia, skrępowanie, lęk przed nieznanym? Tutaj, w przypadku bardziej wycofanej grupy, dobrze sprawdzi się też formuła anonimowych karteczek, na których uczniowie i uczennice będą mogli podzielić się swoimi obawami czy też pomysłami, bez wstydu i lęku o ocenę z czyjejkolwiek strony. Karteczki przeczytać może osoba prowadząca zajęcia lub dzieciaki mogą losować i czytać na forum klasy anonimowe odpowiedzi kolegów i koleżanek. Ważne jest, by powiedzieć młodym jasno, że jesteśmy tu dla nich. Że naszą szczerą chęcią i głównym celem są zajęcia, na których wszyscy będziemy się dobrze czuć i na które będziemy przychodzić z własnej nieprzymuszonej woli. Elementy integracji przez pierwsze kilka lekcji także powinny tu zdać egzamin.


 

#2: Opór

Jak poznać, że mamy do czynienia z oporem?

Teksty takie jak nam to niepotrzebne, te zajęcia są bez sensu, my już wszystko wiemy, to strata czasu, przecież to wszystko można sprawdzić w internecie to wielka wygrana w naszym oporowym bingo. Podobnie jak odmawianie udziału w nawet neutralnych, nieosobistych i nieinwazyjnych ćwiczeniach bez podawania żadnego racjonalnego, a najczęściej po prostu żadnego powodu.


Jakie mogą być tego przyczyny?

Odpowiedź, którą usłyszałam kiedyś ja, gdy spanikowana zadałam komuś podobne pytanie, a moje pierwsze zajęcia z profilaktyki uzależnień z młodzieżą licealną z każdą sekundą leciały na łeb, na szyję, brzmiała: procesy grupowe. Fakt, warto się przyłożyć i poczytać o tym, jeżeli studia nie były dla nas w tym aspekcie dostatecznie pomocne. Przeanalizować, na jakim etapie może znajdować się nasza grupa i co my, jako prowadzący możemy zrobić w ujęciu mądrych ludzi, którzy opisali to za nas. Ale to zrobić możemy po zajęciach, a nie w trakcie. Z mojej praktyki wynika, że uratować nas może elastyczność i improwizacja. Podobnie, jak w przypadku wstydu, porozmawiajmy o oczekiwaniach grupy - pozwólmy im się wypowiedzieć, pokażmy, że ich opinia ma dla nas znaczenie i ma realny wpływ na kształt naszych spotkań. Gdy zrobimy to umiejętnie, młodzi nawet nie zorientują się po czasie, jak czynnie i chętnie biorą udział w zajęciach, które wcześniej próbowali bojkotować. Co ważne, najczęściej oporują jednostki, które mają silną potrzebę zaznaczenia swojej pozycji w klasie, zwłaszcza w obecności nowej osoby, co oznacza, że taki problem pojawia się szczególnie na początku i ustępuje w miarę integracji wewnątrzgrupowej, ale i integracji osoby prowadzącej zajęcia z uczestnikami i uczestniczkami.


Jak sobie radzić?

Przetrwać. Przeczekać, rozmawiać, pytać, być elastycznym i otwartym na potrzeby grupy prowadzącym / prowadzącą. Nie dać zbić się z tropu. I, szczerze mówiąc, po prostu pogodzić się z faktem, że z oporującą klasą (a nie tylko jednostką), nie zrealizujemy scenariusza zgodnie z tym, jak to zostało przez nas zaplanowane. Serio. Oszczędzi to nam mnóstwa stresu i pozwoli otworzyć głowę i skupić się na wypracowaniu doraźnych rozwiązań, które mają szansę uratować dzień. Już samo to powinno być dla nas ogromnym sukcesem. W pracy liczy się także nasz komfort i nie wolno nam o tym zapominać!


 

#3: Próba sił

Jak poznać, że mamy do czynienia z próbą sił?

Próby kwestionowania kompetencji, zszokowania nauczyciela / nauczycielki wulgarnym słownictwem czy gestami, śmiechy, gwizdy, dziwaczne odgłosy, obsceniczne w mniemaniu autora (o wiele rzadziej autorki) rysunki na tablicy albo na kartce na Twoim biurku... Witaj na wyimaginowanym ringu z, proszę wybaczyć, najbardziej pyskatym dzieciakiem w klasie. Kto wygra?


Jakie mogą być tego przyczyny?

Próba sił może trochę przypominać opór, bo i powody mogą być nieco podobne. Jednak w przypadku próby sił mamy do czynienia przede wszystkim z badaniem granic, czyli tego, czy i w jakim stopniu będziemy konsekwentni, czy będziemy trzymać dyscyplinę, czy ustalony na początku zajęć kontrakt faktycznie ma moc. To ogromne wyzwanie, bo na WDŻ atmosfera jest (a przynajmniej powinna być) zupełnie inna niż na lekcji matematyki czy geografii. Nie mamy też na podorędziu straszaków w postaci jedynki itp. jak reszta szkolnej kadry pedagogicznej, a wpisanie uwagi za nieodpowiednie zachowanie robi na większości dzieciaków mniej więcej takie wrażenie jak zeszłoroczny śnieg. Nie możemy również rzucać kredą, cisnąć gąbką o tablicę ani po prostu obrócić się na pięcie i wyjść trzaskając drzwiami. Oczywiście żartuję, ale niech pierwszy kamieniem rzuci ten, kto nigdy o tym nie fantazjował, choćby przez ułamek sekundy.


Jak sobie radzić?

Wróćmy do pytania: kto wygrywa? Wszyscy. Serio. W tej potyczce wygrywają wszyscy. Trzeba tylko zachować zimną krew. Co jest naszą bronią? W telegraficznym skrócie: znudzenie. Zakomunikowanie, że to wszystko już było i że, mimo usilnych prób, nie robi na nas najmniejszego wrażenia. Właśnie dlatego wspominam często o tym, jak ważne jest przepracowanie swojego podejścia nie tylko do seksualności, ale i słownictwa z nią związanego, jeszcze przed rozpoczęciem pracy z dzieciakami. Nie wyobrażam sobie na tym miejscu osoby, która spąsowieje, gdy szóstoklasista zacznie opowiadać ze szczegółami o scenie seksu oralnego z filmu porno, używając słownictwa iście podwórkowego. To zresztą będzie się zdarzać także w toku całkowicie normalnych zajęć ze świetnie współpracującą grupą, ale temu chciałabym poświęcić osobny wpis w przyszłości. W takiej sytuacji znów warto przypomnieć, po co tu właściwie jesteśmy i że chcemy ten czas dobrze wykorzystać. Dobrze działa też... podziękowanie wojującemu z nami uczniowi (rzadziej uczennicy). Gdy taki delikwent usłyszy, że jego zachowanie jest dla nas naprawdę fajne, wzmacniające i przydatne, bo dzięki temu wciąż się rozwijamy i poszerzamy swoje horyzonty, pozbawiamy go automatycznie sensu i motywacji dla dalszego działania.


 

#4: Odraza

Jak poznać, że mamy do czynienia z odrazą?

Miny, komentarze, niechęć, wyśmiewanie przedstawianych treści. Czym dzieciaki najczęściej się brzydzą? Ciałem. Głównie owłosieniem, trądzikiem, tyciem, niedoskonałościami i oczywiście wszelkimi wydzielinami - potem, śluzem pochwowym, spermą, mastką, krwią menstruacyjną, a także procesami fizjologicznymi, przede wszystkim menstruacją. Również masturbacja jawi się jako dość ohydna w oczach dziewczyn, a fakt, że chłopcy to robią (i zaczynają o tym mówić!), przyprawia je często niemal o mdłości. Także sam charakter aktu seksualnego bywa w oczach młodych ludzi dość problematyczny i budzi nierzadko wiele kontrowersji i skrajnych emocji.


Jakie mogą być tego przyczyny?

Podobne, co w przypadku wstydu, ale i po prostu norma rozwojowa. Warto przypomnieć, że chłopcy najpierw zaczynają dojrzewać fizycznie, a dopiero potem psychicznie. U dziewczyn natomiast ten proces przebiega zazwyczaj odwrotnie, a przynajmniej jest o wiele bardziej zrównoważony. Okres dojrzewania i wszelkie zmiany z nim związane, zachodzące zarówno w ciele, jak i w głowie, są także swego rodzaju kryzysem. Młode osoby nie mają jeszcze wypracowanych i zaadaptowanych sposobów radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych, więc fakt, że silne emocje, takie jak na przykład odraza, często wysuwają się na pierwszy plan, nie powinien nikogo dziwić.


Jak sobie radzić?

Tłumaczyć, rozmawiać, oswajać. Ja próbuję uświadamiać i zachęcać (zwłaszcza dziewczyny, bo one zdają się tego najbardziej potrzebować) do zaprzyjaźnienia się ze swoim ciałem. Nie wyobrażam sobie życia przez najbliższe kilkadziesiąt lat z najgorszym wrogiem, który budzi w nas obrzydzenie i jednocześnie czucia się chociażby w porządku, a co dopiero wartościową czy atrakcyjną. To rzutuje także na ewentualne przyszłe relacje, a więc współżycie (nie tylko seksualne) z potencjalnym partnerem czy partnerką. Jak związek może być zadowalający, kiedy fizjologia najbliższej nam osoby jawić się będzie jako ohydna? Podobnie w przypadku miesiączki. Czasem na zajęciach liczymy wspólnie, przez około ile lat dziewczyny będą w życiu miesiączkować. Wynik często jest dla nich zaskoczeniem. Rozmawiamy o tym, że przeżywanie tego czasu jako czegoś obrzydliwego, jako kary i katorgi jest w zasadzie skazywaniem samej siebie na mnóstwo cierpienia przez naprawdę sporą część życia. Nie każę nikomu kochać swojego ciała ani zachwycać się niejednokrotnie bolesną menstruacją - chodzi o to, by pewne rzeczy po prostu zaakceptować, oswoić, przyzwyczaić się do nich i traktować jako część życia. Z uwagą, troską i spokojem.


Jeśli zaś chodzi o budzący nierzadko zniesmaczenie charakter aktu seksualnego, mówię dzieciakom, że to super, że teraz tak to odbierają! Super? Jak to? Dlaczego? Bo w tej chwili są stanowczo zbyt młodzi na współżycie, a seks kojarzy się z przyjemnością i radością tylko tym osobom, które do niego dojrzały. Emocje, które się u nich obecnie pojawiają w reakcji na myśl o seksie, czyli odraza czy obrzydzenie, są więc doskonałym wskaźnikiem ich gotowości na pierwsze doświadczenia seksualne lub jej braku. I, co absolutnie najważniejsze, nigdy, ale to przenigdy nie należy robić nic wbrew sobie.

Dlaczego więc uczą się tego teraz, gdy seks nie jest dla nich niczym atrakcyjnym? Dlatego, że gdy być może kiedyś nadejdzie moment, w którym tego seksu zapragną zakosztować, to prawie na pewno będzie to związane z ogromem emocji, a może i wielką miłością i szybszym biciem serca. Stan zakochania niejednokrotnie porównywany bywa do manii. Czy człowiek w takim stanie może przyswoić nowe informacje i się uczyć? Czy w ogóle o tym myśli? Właśnie dlatego dobrze, żeby taka wiedza wyprzedzała wydarzenia w ich życiu, bo potem zwyczajnie może nie być na to czasu. Warto, żeby kierowani umiejętnie przez osobę prowadzącą zajęcia, potraktowali to może nawet bardziej jak lekcję biologii, wiedzę o życiu człowieka, nie tylko o życiu seksualnym. Żeby wyłączyli emocje, a skupili się na treści. Dzięki temu wiedza będzie już na miejscu, kiedy zajdzie potrzeba, aby z niej skorzystać, a oni będąc odpowiednio przygotowani, bez paniki będą mogli wejść w nowy etap swojego życia, jeśli oczywiście tego zapragną.


 

#5: Lęk

Jak poznać, że mamy do czynienia z lękiem?

Gdy na którejś z anonimowych karteczek z sugestiami dzieciaków, propozycjami tematów zajęć czy pytaniami, pojawia się: Nie mówmy o słowie na S, Nie chcę rozmawiać o seksie lub dramatyczne: Tylko nie poruszajmy TEGO tematu, BŁAGAM!, to wiedz, że coś się dzieje.


Jakie mogą być tego przyczyny?

Niestety bardzo poważne. Choć, na całe szczęście, takie zachowanie wcale nie musi świadczyć o przebytej okołoseksualnej traumie, należy brać taką możliwość pod uwagę. Unikanie tematu może być równie dobrze spowodowane wstydem czy restrykcyjnym podejściem i skojarzeniem z grzechem, nieprzyzwoitością czy nieczystością wyniesionym z domu rodzinnego. Ponadto, choć obecnie mówi się, że okres latencji (utajenia) w rozwoju psychoseksualnym przestaje istnieć, to u niektórych dzieciaków wciąż można go zaobserwować. Tematy związane z seksualnością mogą jawić się wtedy jako zwyczajnie nudne, nieciekawe i zbędne. Warto tu przy okazji zaznaczyć, że czasem dzieci z doświadczeniem przemocy seksualnej bądź nadużycia zachowują się wręcz przeciwnie do opisanego powyżej schematu - mają zdecydowanie wykraczającą poza normę rozwojową wiedzę na temat seksu i technik seksualnych, a ich wizerunek i słownictwo można niejednokrotnie określić jako prowokujące. Nie wolno zatem wyciągać pochopnych wniosków po jednorazowej sytuacji, bez pogłębionego wywiadu.


Jak sobie radzić?

Takim przypadkom trzeba przyjrzeć się bliżej, ale żeby to zrobić, trzeba wcześniej (w sposób niezauważalny dla otoczenia!) podjąć próbę zlokalizowania autora bądź autorki takiej wypowiedzi. Oczywiście wiem, że to brzmi jak utopia, bo czas przeznaczony w programie na WDŻ w ogóle na to nie pozwala. Ale gdy ze strony dziecka wyczuwamy wyraźny lęk, to nie możemy tego bagatelizować. Nie musi, ale może to świadczyć o trudnych wydarzeniach, jakie mogły mieć miejsce w przeszłości dziecka. Nawiązanie kontaktu, akceptacja, niestosowanie absolutnie żadnego przymusu i współpraca w atmosferze wzajemnego zaufania są tu absolutnie kluczowe. Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Program programem, ale pracujemy z żywą osobą pełną uczuć i emocji, a do tego będącą w niezwykle trudnym i pełnym wyzwań okresie dojrzewania, a nie skręcamy długopisy lub pakujemy kosze świąteczne na akord.


 

Podsumowując, z perspektywy nauczycielki Wychowania do Życia w Rodzinie: od realizowania programu jak w zegarku, zgodnie z rozkładem, o wiele ważniejsze jest odpowiedzenie na faktyczne potrzeby uczniów i uczennic! Podejdźmy do nich jak do osób, dla których faktycznie chcemy zrobić coś dobrego.


Nie odgrywajmy beznamiętnie kolejnego spektaklu z tym samym wyświechtanym scenariuszem przed zmieniającą się co roku widownią!

0 komentarzy
Post: Blog2_Post
bottom of page